50 lat pracy lekarza poszło z dymem

Prof. dr hab. n. med. Andrzej Frydrychowski z 50-letnim doświadczeniem zawodowym publicznie spalił Prawo Wykonywania Zawodu. Szokujące działanie, które profesor uzasadnia zmuszaniem go do wypisywania recept i do leczenia w sposób nieskuteczny, miało miejsce w Warszawie 3 lutego 2023 roku. Andrzej Frydrychowski był pracownikiem Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego w latach 1973 – 2017 czyli 44 lata. Co zatem się wydarzyło, że podjął taką decyzję?

W oświadczeniu, które odczytał na nagraniu z dnia 03-02-2023 powiedział:

W tym roku mija dokładnie 50 lat od daty otrzymania przeze mnie dyplomu lekarza. Przez ten czas zdobywałem wiedzę, pomagałem chorym i zdobywałem kolejne stopnie i tytuły naukowe, włącznie ze stopniem profesora zwyczajnego nadany mi przez Prezydenta Rzeczpospolitej. 

Od półwiecza z pasją zgłębiam metody prawdziwego, skutecznego leczenia stosowane przez państwa z zaawansowanymi systemami opieki zdrowotnej. Cechuje je brak skutków ubocznych gdyż są to metody absolutnie naturalne, zgodne z fizjologią człowieka, a to oznacza że jeśli pacjent zachorował to chorobę musiała wywołać ściśle określona przyczyna, której usunięcie spowoduje trwałe wyleczenie. 

Wystarczy organizmowi nie przeszkadzać ażeby cieszyć się zdrowiem. Jest to jednoznaczne z wyrzuceniem na śmietnik drogich leków szkodzącym pacjentom. Większość metod, np. chemio- czy radioterapia uszkadza układ odpornościowy, a bez jego sprawnego działania nigdy nie odzyskamy zdrowia.

Za co więc obrywam? A za to, że godzę w interesy przemysłu medycznego i bogatych koncernów. Od paru lat jestem regularnie nękany przez Izby. Nie przez koncerny, lecz przez funkcjonariuszy Izb Lekarskich. Za co dokładnie? Za moje poglądy naukowe, podkreślam, w 100% oparte na empirycznych, naukowych badaniach klinicznych, których wyniki publikowane są w czołowych czasopismach naukowych na świecie. 

Za to, że nie zapisuję chorym leków, nie stosuję metod leczenia rekomendowanych przez Izby Lekarskie, po których często występują skutki uboczne, ciężkie powikłania, nieusuwalne kalectwo a nawet zejście śmiertelne.

Izby zarzucają mi podważanie fundamentalnych zasad medycyny i nieuctwo. Stosowanie niedozwolonych metod leczenia. Jakie są to metody? Naprawa układu odpornościowego, mówienie, że implanty z grasicy pomagają w leczeniu choroby nowotworowej, stosowanie witaminy C, znajomości z niewłaściwymi osobami. 

Ja nie szkodzę pacjentom, natomiast to ja zarzucam Izbom bezprzykładne szkodzenie na masową skalę naszemu społeczeństwu, przynoszenie szkody wszystkim przewlekle chorym, którzy leczeni są nieprawidłowo. Za to jestem karany najwyższą z możliwych kar, odebraniem Prawa Wykonywania Zawodu Lekarza.

Za skuteczne leczeni i niepowodowanie powikłań i zgonów jestem karany, zaś setki innych lekarzy powodujących zgony i nieusuwalne kalectwa nie ponosi żadnej odpowiedzialności tylko dlatego, że pokornie jak barany wykonują zalecenia Izb Lekarskich. Izby zaś implementują wyniki badań koncernów medycznych, których naukowy standard to często gwałt na nauce. Opierają się na marketingu, a nie na nauce.

Nie mogę już więcej walczyć zamiast pracować. Mam swoje lata i jako lekarz i jako naukowiec. Nie mam czasu by odganiać się od Izby Lekarskiej w Gdańsku jak od muchy. Ten chory system zmusza mnie, profesora medycyny, lekarza mającego sporą wiedzę i bogate doświadczenie zawodowe do powrotu do metod z okresu okupacji. Muszę kryć się przed tymi, którzy mają prawny obowiązek mnie wspierać. Dlatego sam, publicznie dzisiaj niszczę moje Prawo Wykonywania Zawodu i sam wnoszę o skreślenie mnie z listy członków Izby Lekarskiej w Gdańsku aż do chwili gdy przyjdą systemowe reformy.

Może uda mi się dożyć czasów, kiedy zawód lekarza odzyska należną mu godność, a wszyscy lekarze którzy stali się pachołkami zostaną rozliczeni.

Od teraz, kiedy zniszczyłem moje Prawo Wykonywania Zawodu Lekarza, rzeczywiście będę pomagał pacjentom według mojej najlepszej wiedzy, a nie dyrektyw płynących z Izb Lekarskich.

Nagranie na rumble.