Obniżenie nastroju to jeszcze nie depresja

Kiedy można postawić diagnozę i jak radzić sobie z chorobą?

Wedle klasyfikacji diagnostycznej DSM-IV, aby rozpoznać depresję, musi wystąpić co najmniej pięć symptomów, które trwają przez dwa tygodnie i powodują zauważalną zmianę w sposobie funkcjonowania i zachowywania się chorego. Zaliczamy do nich:

  • nastrój depresyjny przez większą część dnia u osób dorosłych oraz nastrój irytacji u dzieci i młodzieży,
  • obniżenie poczucia przyjemności,
  • utratę zainteresowań,
  • przybranie na wadze lub utrata wagi,
  • bezsenność lub nadmierna ospałość,
  • pobudzenie lub spowolnienie funkcji motorycznych występujące prawie każdego dnia,
  • zmęczenie i utrata energii,
  • poczucie braku wartości lub nadmierne poczucie winy,
  • brak zdolności do skoncentrowania się i myślenia bądź niezdecydowanie,
  • myśli o samobójstwie lub śmierci, powtarzające się myśli o śmierci, myśli samobójcze bez specyficznego planu i bez próby samobójczej.

Czytaj również: Jak ćwiczyć, by spalać kalorie jeszcze długo po treningu?

Oczywiście wszystkie powyższe symptomy muszą występować niezależnie od sytuacji życiowej. W przypadku pojawienia się któregokolwiek objawu w czasie żałoby, zażywania narkotyków czy innej choroby psychosomatycznej, nie należy stawiać diagnozy. Warto pamiętać, że nie u każdego pacjenta depresja będzie manifestowała się w taki sam sposób; niektórzy mogą uskarżać się na napady lęku, inni – na dolegliwości natury seksualnej.

Pacjenci często zbyt pochopnie oceniają, że cierpią na depresję, zaraz po tym jak zaczną odczuwać obniżenie nastroju. W przypadkach przemijającego, nawrotowego obniżenia nastroju pomoc psychiatry jest zbyteczna, niemniej warto zgłosić do psychologa i porozmawiać o swoich problemach. Dane przytoczone przez prof. Tadeusza Parnowskiego z warszawskiego Instytutu Psychiatrii i Neurologii dają dużo do myślenia. Wedle statystyk aż u 60 proc. dorosłych osób w niedziele następuje spadek nastroju, pogarsza się samopoczucia i pojawia lęk przed nowym tygodniem. Nie ma to jednak nic wspólnego z chorobą psychiczną, chociaż nie powinno być lekceważone. Długotrwałe, powtarzające się spadki nastroju mogą zwiększać ryzyko zachorowania na depresję, ale same w sobie nie są groźne.

Duży odsetek osób zgłaszających się do lekarza podstawowej opieki zdrowotnej po pomoc z powodu depresji w rzeczywistości nie cierpi na tę chorobę. Zły nastrój i poczucie bezsensu nie zawsze są powiązane z depresją – w wielu wypadkach winę za fatalny stan psychiczny ponoszą przemęczenie i ogólne wyczerpanie organizmu. Leki przeciwdepresyjne mogą pomóc na krótszą metę, ale nie rozwiążą problemu.

O depresji można mówić dopiero wówczas, gdy obniżenie nastroju utrzymuje się przez okres co najmniej dwóch tygodni. Oprócz tego muszą występować również inne dolegliwości, np. napady leku, zaburzenia snu czy kołatanie serca. Istotnymi objawami są również apatia i anhedonia – kiedy nic nie sprawia nam radości i nie mamy żadnej motywacji do wykonywania codziennych czynności.

Depresja może mieć także charakter maskowany, czyli manifestować się pod postacią bólów głowy oraz innych dolegliwości psychosomatycznych. Chory, nie zdając sobie sprawy, że winnym jego złego stanu zdrowia jest choroba psychiczna, a nie somatyczna, odbywa wizyty lekarskie, szukając zupełnie innego powodu dolegliwości niż ten rzeczywisty. Niestety, nawet wykwalifikowany lekarz może mieć problemy z odróżnieniem bólów i zmęczenia od rozwijającej się depresji.

Z raportu Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego w Warszawie wynika, że aż 1,5 mln Polaków cierpi na depresje. Aż 80 proc. spośród nich to osoby młode – między 30 a 59 rokiem życia. W wielu przypadkach drugi epizod depresji pojawia się dwa lata po zakończeniu pierwszego cyklu leczenia. Zaledwie 20 proc. pacjentów dobrze współpracuje z lekarzem – zdecydowana większość przerywa leczenie, kiedy zauważy poprawę stanu zdrowia. Ponad połowa chorych przestaje zażywać leki po upływie kilku miesięcy od wdrożenia właściwego leczenia, albo samodzielnie zmniejsza ich dawkowanie.